Okej, wiem, że jestem (mocno) spóźniona, ale... życie. I upały. Upały mnie wykańczają. Przepraszam, jest mi przykro. Chyba skończę z terminami...
Skończyłam pierwszy sezon Amphibii. Kiedy to pierwszy raz pisałam wyszło mi tego... dużo, więc postanowiłam, że o samym finale napisze w osobnym poście.
Cały serial naprawdę mi się podobał. Jest zabawny i interesujący, uwielbiam postacie i podoba mi się świat. Zwłaszcza wprowadzenie magii w pełnej jej okazałości w drugiej połowie sezonu.
Ale mam dużo lepszą opinię o drugiej połowie sezonu. Mimo epizodyczności można było zobaczyć różne linie fabularne, które się przeplatały. Dzięki temu odcinki, które były "fillerami" nie raziły tak bardzo, a część z nich nawet nawiązywała do finału.
Tego zabrakło w pierwszej połowie sezonu. Poza wprowadzeniem i pół finałem sezonu wszystkie odcinki były bardzo chaotyczne i wydawały się nic nie wnosić (i tylko kilka z nich coś wniosło), przez co trudniej mi się było zaangażować.
Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego poznanie miasta i przywiązanie się do nich było ważne (finał), ale w drugiej połowie sezonu udało się to zrobić lepiej, więc sami twórcy udowodnili, że się dało. Dlatego właśnie moja ocena tego sezonu jest dużo niższa.
Em... Arki postaci! Racja! W seriach jak Amphibia (z dużą ilością "lekcji" i bardzo dużym naciskiem na odcinkowość) mam spore problemy z wyłapaniem arków postaci. Zwłaszcza za pierwszym podejściem. Często postacie się "resetują" w kolejnym odcinku, przechodzą kilka razy jedną "lekcję", a odcinki starają się wyolbrzymiać wadę, która normalnie jest ledwo widoczna.
To w sumie jeden z powodów, dla których oceniam ten sezon troszkę gorzej, heh...
Jednym z powodów, dlaczego może być z tym problem, jest epizodyczna forma odcinków i zamknięte środowisko - wioska-dżungla. A krótkie odcinki nie pozawalają na dodawanie scen, które nie są esencjonalne do fabuły. Wiem, że to czepianie się szczegółów, bo "to kreskówka głównie dla dzieci", ale znam kreskówki, które robiły to lepiej, mimo bycia produkowanymi dla tej samej grupy odbiorczej (jeśli pominiemy "Wielki Kanion"... ugh...)
Ale mimo tego wszystkiego, bardzo podobały mi się niektóre arki. Podoba mi się, że widzimy akceptację Anne następującą raczej powoli - Hop Pop był gotów zakopać jej jedyną drogę do domu dla bezpieczeństwa, mimo że wiedział, jak bardzo to jest dla niej ważne (mógł być też skrajnie samolubny i chciał ją zatrzymać, ale... to nie jest za bardzo w jego stylu...). Polly nie od razu uwierzyła, że Anne ich nie zje, a jeszcze dłużej zajęło, zanim się z nią zaprzyjaźniła. No i nie ważne, ile mogłabym na to narzekać, akceptacja Anne w wiosce była dobrze poprowadzona i miała naprawdę piękną konkluzję w "Anne of the Year".
Chciałabym też przez chwilę się pozachwycać wprowadzeniem magii do tego świata. Oh, jak ja uwielbiam światy fantasy z magią. I przez magię mam na myśli magię, nie pseudo-magiczne elementy... Dzięki temu (i charakter development) Maddie od razu podskoczyła na liście moich ulubionych postaci. Mam nadzieję, że Magia będzie mieć większą rolę w serii, zwłaszcza że pudełko, które wysłało Anne na wyspę, jest najpewniej magiczne!
To chyba będzie już wszystko. Niedługo powinnam coś napisać o "Reunion"... chyba. Raczej. Na 95%
Konfrontacja między Stricklerem i Jimem w odcinku jedenastym to jedna z moich ulubionych sekwencji w serialu, a możliwe że też moja ulubiona sekwencja w pierwszym sezonie.
Więc Jim był kompletnie przeciwko Aarghowi jako szpiegowi, kazał mu wracać najszybciej jak się da, a później... Aargh wrócił z informacjami i Jim od razu wysyła go z powrotem? Co?
Ja rozumiem, że znaleźli się w kiepskiej sytuacji, ale Jim nawet się nie wacha. Jedna scena, w między tym jak Aargh mu mówi co się dzieje, a Jimem proszącym go o dalszą działalność. jedna scena, gdzie Jim myśli o tym wszystkim i postanawia go tam wysłać. Jedna scena, żeby to nie wyglądało jak pstryczek, albo out-of-character.
Nie-randka Jima i Claire zamiast balu jest strasznie słodka. To jest coś unikalnego. Coś tylko ich.
Koniec końców finał 3Below podobał mi się znacznie bardziej niż Trollhunters.
Miałam więcej przywiązania emocjonalnego do walki ze złoczyńcami budowanymi jako zagrożenie od początku serialu. Pożegnanie z rodzicami Aji i Krela było naprawdę smutne i łamało mi serce, bo spędziliśmy dwa sezony próbując ich uratować. Nawet sztuczna śmierć nie była aż tak denerwująca.
Ale Trollhunters to lepszy serial. Jest bardziej spójny jeśli chodzi o ton, fabuła jest budowana przez cały czas, nawet jeśli nagle następują zmiany w scenariuszu czy zwroty akcji, to są dobudowywane do tego, co było ustawiane w poprzednich odcinkach i sezonach. Nawet jeśli ostatecznie to nie wychodzi najlepiej.
I to trochę łamie mi serce, bo 3Below był serialem, który mnie wprowadził do tego uniwersum. Re-watchowanie go i zdanie sobie sprawy jak dużo błędów popełnił i że mimo wszystko wypada gorzej niż Trollhunters jest dla mnie naprawdę bolesne.
I’ve been experimenting with my art style lately and of course I had to try it out by drawing them ❤️
This is also available as a print in my red bubble!!
Nie mówienie o niczym Barbarze sprawiło jeszcze więcej problemów. I kto by pomyślał?
A zamiast tego mogli jej wszystko wyjaśnić. Może wtedy nie musieliby się mierzyć z innymi rodzicami. Albo mierzyliby się z nimi zamiast tego fillerowego odcinka w drugim sezonie, kiedy jeszcze ktoś bronił piwnicy i Barbary, nikt nie wiedział, że Gunmar uciekł, a trolle nie były uciekinierami chowającymi się w zamkniętych magazynach i piwnicach.
Czemu tak dużo Fanfików z Loki Redemption upierają się na ten cały "Loki był kontrolowany w Avengers" bullshit?
To jest tak bardzo złe. I tak bardzo nie ma sensu.
To wyrzuca cały jego character development za okno, niszczy co najlepsze w jego postaci i pozwala mu obmyć ręce ze wszystkich konsekwencji. Avengers to dosłownie jego najniższy punkt. To moment, kiedy był w najgorszym stanie, Loki zasługuje na swój character arc. Zasługuje, żeby być odpowiedzialnym za to, co robi. Zasługuje, żeby samemu podejmować decyzje o sobie, o tym, kim chce być. Zasługuje, by wziąć odpowiedzialność za swoje błędy i zasługuje żeby być nagrodzonym za decyzje które sam podjął i zmiany w swoim życiu, na które ciężko pracował.
Loki zasługuje na to, żeby zapracować na zaufanie. Zasługuje na to, żeby Thor, Avengers i wszyscy na ziemi nienawidzili go za to kim był, ale także żeby dali mu drugą szansę za to kim chce być. Nie dlatego, że był kontrolowany. Nie dlatego, że nie wiedział co robi. Nie dlatego, że jest ofiarom, której trzeba współczuć.
Dlatego, że popełnił błędy, upadł najniżej jak się da, dokonał strasznych rzeczy, ale też dał radę się podnieść, o własnych siłach stał się kimś lepszym dlatego, że chciał, dlatego, że mu na tym zależało.
Loki zasługuje na to, by być odpowiedzialnym za swoje najgorsze przewinienia i największe sukcesy. Bo kiedy mówimy o redemption arc te drugie nie istnieją bez pierwszych.
Coś czego kompletnie nie rozumiem: skąd taki design Katary w 3 sezonie?
Ten sezon położył większy nacisk na jej romans z Aangiem. Wiecie, 12-letnim chłopakiem, który nie zaczął jeszcze nawet dojrzewania. Ale z jakiegoś powodu ten sezon zmienia jej wygląd na dużo bardziej... dojrzały? Kobiecy?
Po rozpuszczeniu włosów Katara wygląda na zdecydowanie starszą. Nie mówiąc już o jej ubraniu. I na dodatek nie mam pojęcia dlaczego? Znaczy, nawet z jej perspektywy to nie ma za wiele sensu. Wszystkie dziewczyny z Narodu Ognia jakie do tej pory widzieliśmy miały upięte włosy. Dosłownie wszystkie. Widziałam jakąś teorię o tym, że to były urodziny Katary, a po 15 roku życia dziewczyny w Plemionach Wody zostają kobietami i muszą rozpuszczać włosy, ale ja uważam, że to wciąż jest bullshit. Znaczy, nawet jeśli to prawda, to Katara była gotowa zdjąć naszyjnik jej mamy na rzecz przebrania, więc czemu nie miałaby utrzymać związanych włosów aż do inwazji?
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts