Moja pierwsza próba na narysowanie czegoś większego.
Miałam jeszcze napisać tytuł książki, ale bałam się, że coś zniszczę pomieszam.
Okej, ale to naprawdę interesujące - i bardzo w duchu tytułu - że sporo odcinków odbywa się z minimalnym udziałem głównego bohatera.
Właśnie się dowiedziałam, że Marvel wrzucił trailer Shang Chi. Już nie mogę się doczekać! To będzie pierwsza produkcja z MCU którą obejrzę na premierę od Spider-Man: Far From Home.
Okej, uwielbiam konwersacje w stylu "mówimy o dwóch różnych rzeczach, ale można to odczytać jako jedną bez kontekstu"
Dlatego tak bardzo uwielbiam ostatnią scenę między Tobim i Steavem w drugim odcinku. Zwłaszcza, że buduje na niepewności, którą Tobi mógłby mieć w tej sytuacji, a które miał odkąd Claire dołączyła do grupy. Świetna scena.
Napisałam kilk(naście) tysięcy słów o Marine!Luffym. Mam nadzieję, że komuś się spodoba
W tym serialu każda postać jest zostawiona sama sobie, przynajmniej do pewnego stopnia... i przynajmniej jeśli chodzi o najważniejszych bohaterów. Nie licząc Claire i Duxiego (którzy są jakby-protagonistami i mają masę scen razem jako jedyna dwójka magów wśród "dzieci"), większość wątków jest bardzo indywidualna (Duxie-Merlin, Claire-Morgana, Steve-Lancelot, Jim-Każdy Troll w Okolicy) I to był duży błąd, zwłaszcza w kontekście Steve'a.
Steve jest bardzo arogancki i pewny siebie, ale nie ma absolutnie żadnych umiejętności, by to poprzeć. Serio, szczytem jego możliwości jest zabicie goblina. To coś co Barbara była w stanie zrobić jakoś tak w dniu w którym dowiedziała się przypomniała sobie, że Trolle istnieją. Nie, serio. Gobliny były traktowane jak jakieś mega zagrożenie jak się pojawiły, ale później stanowią praktycznie odpowiednik szczura z RPG.
W każdym razie, to normalnie nie stanowiło zbyt wielkiego problemu, ponieważ Steve był otoczony przez postacie kompetentne w walce i nadrabiał swoje braki w jakiś inny sposób. Wszystkie jego największe sukcesy i momenty nie były za bardzo powiązane z walką. Podobnie z resztą jak Tobiego, ale to, że Tobi wciąż tak średnio kontroluje swój młot jest traktowane jako pół-żart, no i on przynajmniej miał dużo scen walki, w których był w stanie dotrzymać tępa reszcie zespołu.
Ale w tym serialu Steve nie tylko jest zostawiony często sam sobie z Lancelotem i innymi rycerzami, jego wątek zostawia też duży nacisk na walkę. W czym Steve jest bardzo arogancki i bardzo kiepski. I w czasie serialu jego możliwości się nie poprawiają wcale a wcale. Przez to jego wątek staje się bardziej irytujący, zaczyna się bardziej wybijać i przeszkadzać.
A wszystko się pogarsza jeszcze bardziej, kiedy sobie uświadomisz, jak bardzo na szybko są prowadzone niektóre inne wątki, ponieważ mamy mało czasu, ten serial ma tylko dziesięć odcinków i trzeba jakoś zamknąć tą fabułę, a nagle spędzamy 1/4 odcinka na Stevie polującym z Lancelotem albo oglądamy jak obrywa podczas turnieju, bo próbuje komuś zaimponować. Nie mamy czasu na takie rzeczy, ten serial i tak będzie w bardzo niezdrowym tempie, takie zapychacze tylko przeszkadzają.
W Trollhunters i 3Below można się było skupiać na innych postaciach i wątkach, bo mieliśmy bóg wie ile odcinków i kilka sezonów. Można było sobie pozwolić na zwolnienie tępa. Ale nie kiedy tych odcinków jest dziesięć!
Okej, matura skończona. Pasowało by znaleść pracę. Ale na razie zawalę tego bloga moimi pomysłami na Fanfiki i AU. Czujcie się ostrzeżeni. (będą też pewnie jakieś mety i reblogi fanartów, ale to kwestia drugorzędna)
New Illustration of Todoroki for the cover of Jump GIGA.
Okej, montaż dotykania ludźmi podkową jest zabawny. Naprawdę, naprawdę zabawny. I naprawdę mi się podoba jak pod koniec oboje są wykończeni i bez zapału.
Ale jednocześnie, naprawdę, naprawdę żałuję jednej rzeczy. Dlaczego trener się wkurzył na Tobiego, zamiast zareagować na to, że Tobi wspioł się po tej pieprzonej linie... do góry nogami?!
Nie, serio. Tobi musiał jakoś tam wejść. A później zejść. Do góry nogami. Powoli. Niezauważony. I jest karany?! To nie trener którego znam...
Najlepsza część DBS: Superhero to Gohan szukający swoich okularów po walce. Nie, nie przyjmuję sprzeciwu.
Ile razy bym nie próbowała, zawsze poddaję się z nadrabianiem anime One Piece po dwóch/trzech odcinkach. Tępo anime to zło samo w sobie, a fakt, że WCI nie wspominam najlepiej (głównie dlatego, że to było moje pierwsze podejście do czytania z tygodnia na tydzień) nie pomaga. A z tego co wiem z Reverie jest jeszcze gorzej. Zastanawiam się, czy przy kolejnym podejściu nie przejść prosto do Wano. Przy Wano było już dobrze, prawda?
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts